Darmowa dostawa od 300,00 pln
Zapisz na liście zakupowej
Stwórz nową listę zakupową
2022-07-18

Jezioro Hommera

Jezioro Hommera

Na podstawie anonimowego opowiadania

Wilgotny powiew wiatru, steki na grilu, mały Jasio i dziadek wędkujący nad brzegiem; cykady nieustannie śpiewające rytmiczną piosenkę, pomarańczowy zachód słońca stanowiący tło dla błyskawic pojawiających się daleko na horyzoncie; jest cicho, jest cicho i spokojnie nad Jeziorem Hommera. 

Mały Jaś usłyszał pierwszy - zdolność odbioru wysokich tonów u dziadka zanikła już dawno temu. Było to coś w rodzaju uchodzącego powietrza z przedziurawionej opony starej Syrenki..... . W końcu gdy tumany kurzu opadły oczom tubylców ukazał się samochód z „czymś” na dachu.  Drzwi od strony pasażera otworzyły się i z pojazdu wyszedł mężczyzna. Cykady dają za wygraną przerywając swoją żałosną pieśń, gdy tylko usłyszały tekst w stylu „...bla-bla-bla zły do szpiku kości bla-bla-bla...”. Jednak nie jazgot wydobywający się z 200 watowych głośników zamontowanych w aucie stanowił główną atrakcję tego pamiętnego wieczoru. Jest nią widok samego kombi od maski po bagażnik pokrytego kolorowymi nalepkami w stylu: „Locals only”, „Hawaii Mistral”, „Naish Hookipa”, „Sex wax”, „Neil Pride”, „Maui Adventure”, „I LOVE WINDSURFING” i wiele wiele innych!

Gość z samochodu poślinił palec wskazujący i wystawił go na wiatr. Nie bardzo zadowolony z efektów, wyrwał garść suchej trawy i rzucił w powietrze. Kobiety siedzące przy piknikowych stolikach spoglądały na niego ze zdziwieniem, tuląc u boku przestraszone dzieci. Tym gościem był - Nikodem.

Pierwszy zagaił dziadek. Nieśmiało podszedł do mężczyzny i zapytał:
„Co to za pojazd u diabła?
„Surfmobil – proszę pana” odparł Nik
„Surfmobil?” ze zdziwieniem zapytał starszy pan
„Tak proszę pana, to jest surfmobil” – potwierdził Nik

 Nie bardzo wiedząc co dalej począć zmieszany mężczyzna przerwał dyskusję i wrócił do swojego wnuka. Tymczasem Nik zaczął rozwiązywanie niezliczonych linek, taśm, gumowych lin w stylu bungee i innych kabli, którymi do „surfmobilu” przymocowana była jego nowiutka bezstrzemionowa, trójwarstwowa, polypropylenowa deska (4,2 m długości, 50 kg wagi i Bóg wie ile litrów wyporności). Zaciekawione dzieci zapomniały o strachu i porzucając sukienki swoich mam otoczyły nieznajomego, aby mieć lepszy wgląd w rozwój wypadków. Nikodem ostrożnie ściągnął deskę z bagażnika i trzymając ją na głowie naśladował słynną scenę z „Endless Summer”. Niestety traf chciał, że chwycił ją w ten sposób, że 30 kg deski znalazło się za Nikiem i 20 przed nim. Nie mogąc utrzymać równowagi zaczął się potykać jak pijany. Ostatecznie rufa deski uderzyła w jedno z okienek stojącego nieopodal campervana.

 Po tym jak uregulował rachunki za wybitą szybę  Nik przystąpił do taklowania swojego 7,5 metrowego regatowego , prawie bezlistwowego, dakronowego żagla .Upłynęła już niespełna godzina odkąd znalazł się nad brzegiem Jeziora Hommera. Niewiele czasu pozostało na żeglowanie. Nie ważne, liczy się przede wszystkim fakt, że w ogóle jeszcze jakiś czas pozostał.

Dzieciaki wydały z siebie okrzyk zachwytu, gdy Nik zapiął ostatnią klamrę swojej atestowanej przez Amerykańską Straż Przybrzeżną kamizelki ratunkowej, będącej kombinacją kamizelki i trapezu. Dzieciaki pojęły, że hak stanowiący element trapezu, stwarza potencjalne zagrożenie. W końcu deska znalazła się na wodzie i nawet wiatr zaczął wiać trochę mocniej. Wiatr był na tyle silny, że wyciągnięcie żagla, a właściwie worka wypełnionego 500 l wody, było zadaniem ponad siły Nikodema. Gdy w końcu udało mu się odkleić żagiel od powierzchni wody, maszt wypadł z mocowania i nieszczęśnik wpadł razem z nim w wodę, gęstą od glonów i pełną bliżej nieokreślonego zielska. 

„ Wszystko w porządku synu?”- krzyknął w jego kierunku jeden z biwakujących na brzegu
„Lekkie krwawienie z rany na nodze. Poza tym OK.” - odparł pechowy surfer
„Nie przejmuj się” - odezwał się ten sam gość - „Te pijawki na twoich plecach wyssą ci więcej krwi niż zdoła wypłynąć z tego zadrapania na udzie”.
Wszyscy zebrani na brzegu śmiali się do rozpuku kiedy Nik zaczął tańczyć na desce próbując strząsnąć ze swoich pleców trzy skromne pijawki.
„Ja im jeszcze pokażę” - pomyślał - „Wyciągnij fał, postaw pędnik i pokaż na co cię stać”.

 Po niezliczonych próbach wystartowania Nikodem wreszcie popłynął  i zaczął niebezpiecznie oddalać się od miejsca, z którego wystartował. Siła wiatru wzrastała w miarę jak brzeg robił się coraz mniej widoczny. Ale to nie miało znaczenia. Ważne, że płynął i to coraz szybciej. Wydawało mu się nawet, że płynie w ślizgu choć 1/3 żagla wciąż zanurzona była w wodzie. Nagła zmiana wiatru rzuciła go na powrót w kierunku kei. Kiedy znalazł się już prawie na brzegu uderzyła pierwsza błyskawica . Mógł dojrzeć kobiety, dzieci, małego Jasia i jego dziadka pakujących sprzęt piknikowy do samochodów wśród fruwających wokół papierów, liści i innych śmieci. Następny piorun uderzył bardzo blisko. Cholernie blisko! W pobliskim młodniku nastąpił mini wybuch, i jednocześnie rozległ się przeraźliwy pisk. Nagle jakiś dymiący, bezkształtny przedmiot wyleciał z lasku i potoczył się wprost do wody. Trudno w to uwierzyć, ale najwyraźniej kiedyś musiał to być borsuk albo coś w tym guście. Słyszalne było nawet ciche „sssss” w momencie, gdy bezkształtna, dymiąca masa dotarła do miejsca wiecznego spoczynku. Wiatr ze zdwojoną siłą zaczął dmuchać w przeciwnym kierunku. Nik rzucił w powietrze parę przekleństw, gdy nadchodzący sztorm zgasił resztki światła dziennego. Nie miał już siły żeby walczyć. Rzucił bezradnie pędnik i poddał się wiatrowi.  Jeden z silniejszych szkwałów zrzucił go do wody. Jakimś cudem zdołał wejść z powrotem na deskę. Rzucany przez fale, kurczowo trzymając się deski dryfował w kierunku przeciwnego brzegu.

Tak szybko jak nadszedł, tak szybko ucichł – jedyne co pozostało po sztormie to nieliczne błyski daleko na horyzoncie. Wszystko wróciło do normy nad Jeziorem Hommera. Woda stał się gładka jak tafla szkła. Nikodem znalazł się na przeciwległym wschodnim brzegu – żadnej drogi, żadnych domów, żadnej plaży – dobre kilka kilometrów do samochodu. Holując swój sprzęt wzdłuż brzegu uosabiał obraz nędzy i rozpaczy, kąsany przez chmary komarów i stada pijawek. Przed północą ostatnie akcesoria zostały zamocowane na surfmobilu. Nik pozbył się ostatnich pijawek, odpalił płytę ze „Złym do szpiku kości” i był gotów do drogi powrotnej. Rzucił ostatnie spojrzenie na przeciwległy, pochłonięty w ciemnościach brzeg. Zanim przekręcił kluczyk w stacyjce wyszeptał na głos: „W końcu nie było tak źle... przynajmniej jak na pierwszy raz”. [dalej]

Zaufane Opinie IdoSell
4.91 / 5.00 785 opinii
Zaufane Opinie IdoSell
2024-10-07
Polecam , szybka wysyłka
2024-10-07
Super!
pixel