Do domu pod górę
Deska windsurfingowa, zwłaszcza
bezmieczowa, nie jest przystosowana do pływania w ostrym bajdewindzie
dlatego zazwyczaj powroty do miejsca startu, znajdującego się na brzegu
nawietrznym, zajmują sporo czasu i sprawiają dużo trudności początkującym
żółtodziobom. Na każdym spocie jest przynajmniej kilku takich pacjentów,
którzy wracają, ciągnąc za sobą sprzęt wzdłuż plaży. W tym miejscu
postaramy się temu zaradzić, żeby od tej pory zawsze wracać z tarczą, a
nie na tarczy.
Efektywne halsowanie jest inne w
warunkach ślizgowych i inne w warunkach słabowiatrowych.
Warunki słabowiatrowe.
Kiedy wiatr nie pozwala na
płynięcie bajdewindem w ślizgu pojawia się problem z uzyskaniem odpowiedniej
prędkości. Receptą na to jest utrzymywanie deski płasko na powierzchni wody.
W tym celu stopy powinny spoczywać dokładnie na linii diametralnej deski,
blisko masztu. Pływanie z wysoko zadartym dziobem może i wygląda cool ale
przy słabym wietrze rufa głęboko zanurzona w wodzie zachowuje się jak pług
orzący wodę, natomiast obciążanie krawędzi zawietrznej sprzyja odpadaniu.
W technice żeglowania na wiatr
ważne znaczenie ma również psychika. Jeśli wracamy do domu to wracamy. Nie
można poddawać się emocjom i odpadać przy najmniejszym szkwale z nadzieją
złapania jakiegoś krótkiego ślizgu, po którym znajdziemy się 200 m niżej po
zawietrznej. Jeśli wszystkie znaki na niebie i wodzie wskazują, że
nadchodzący szkwał nie jest na tyle długi i mocny, żeby go wykorzystać do
wejścia w ślizg trzeba go odpuścić. Lepiej wyluzować żagiel jeśli przyczyni
się to do utrzymania kursu, niż wciskać gaz do dechy jeśli miałoby to
doprowadzić do utraty wysokości. Nie trzeba chyba dodawać, że jadąc pod górę
droga wiedzie serpentynami, czyli skręcamy zawsze w kierunku szczytu - na
wodzie oznacza to zwrot przez sztag.
Warunki ślizgowe
Gdy wieje na tyle żeby deskę wprowadzić w ślizg sprawy
mają się zgoła inaczej, chociaż też można znaleźć analogie do jazdy po
twardym gruncie. Na rowerze, czy w samochodzie widząc przed sobą wzniesienie
najczęściej dodajemy gazu dla nabrania rozpędu. Przez to wspinaczka jest
lżejsza dla nóg albo silnika w przypadku auta. Nie inaczej jest na wodzie -
zanim zaczniemy podjeżdżać pod górę (pod wiatr) dobrze jest najpierw
rozpędzić się (odpaść). Z dodatkową energią w postaci prędkości utrzymanie
deski na ostrym kursie jest dużo łatwiejsze.
Będąc w pełnym ślizgu możemy sobie
pozwolić na mocne obciążenie rufy i krawędzi nawietrznej, która w tym
wypadku będzie spełniała rolę dodatkowego statecznika.
W przeciwieństwie do warunków
słabowiatrowych można sobie pozwolić na zwroty z wiatrem, czyli tzw. rufy.
Utrata kilkudziesięciu metrów nie ma w warunkach ślizgowych, aż tak istotnego
znaczenia. Poza tym, jeśli pływamy na małym akwenie rzadko zdarza się tak,
że wiatr wieje cały czas w tym samym kierunku. Odchylenia kilkustopniowe to
wcale nie wybryk natury. Jeśli więc nawet w danym momencie nie udaje się
utrzymać zamierzonego kursu to za chwilę znajdzie się okazja, żeby
podostrzyć.
W praktyce halsowanie pod wiatr
oznacza strategię ciągłego balansowania pomiędzy szybkością a pożądanym
kursem. Innymi słowy: chcesz żeglować szybko – tracisz kurs, chcesz płynąć
ostrym kursem – tracisz prędkość. Trudności w płynięciu bajdewindem
mogą być także spowodowane nieodpowiednim ustawieniem sprzętu. Dobór
właściwego fina, ustawienie masztu, bomu, linek trapezowych oraz odpowiedni
trym żagla poprawi zdolność deski do płynięcia pod ostrym kątem w stosunku
do wiatru. Niestety nic na tym świecie nie jest za darmo. Kupując dłuższy
fin typu pointer zapłacisz mniejszą manewrowością deski. Przesuwając maszt
do tyłu zapłacisz w postaci tendencji do niepożądanego ostrzenia przy
starcie. Wreszcie wybranie żagla na tzw. „blachę” okupisz mniejszą siłą
ciągu pędnika. W praktyce początkującemu trudno jest ocenić, czy problemy z
pływaniem ostrym kursem wynikają ze złego ustawienia sprzętu, czy też złej
techniki.