Przechodzimy na dietę
Im mniej masz na desce tym
szybciej płyniesz. Tak się dzieje w typowym windsurfingu, a zwłaszcza przy
marginalnym wietrze. Na tej stronie zajmiemy się więc pozbywaniem zbędnego
balastu. Do dyspozycji są dwa wyjścia: schudnąć albo pływać w ten sposób,
żeby masa ciała jak najmniej obciążała deskę. Ponieważ zastosowanie
pierwszej metody wiąże się z koniecznością omijaniem tawerny z daleka,
przejdźmy od razu do drugiego, mniej radykalnego sposobu:
Pozwól, aby twoja masa
obciążała maszt, a nie rufę. Często obserwowanym błędem jest nadmierne
obciążanie rufy. Byłą już o tym mowa przy okazji żeglowania w footstrapach,
ale jest to tak ważna sprawa że warto jeszcze raz o tym wspomnieć. Zatopiona
rufa działa właśnie jak wspomniany na wstępie pług, a twój żagiel to wół
który musi dać sobie z nim radę. Wyobrażasz sobie jakiej potrzeba siły aby
rozpędzić taki zestaw? Kluczem do sukcesu jest odpowiednia postawa. Wyobraź
sobie, że na dziobie masz przymocowany kufel zimnego piwa i starasz się po
niego sięgnąć. Twoje stopy uwięzione są w strzemionach, a linki
trapezu i
ramiona ograniczają twoje wychylenie w kierunku dziobu. Sylwetka przypomina
lustrzane odbicie cyfry „7”. Taka postawa zapewnia prawidłową dystrybucję
twojej masy. Podczas gdy stopy obciążają rufę, górna część ciała za pomocą
trapezu przekazuje masę na maszt, eliminując efekt pługu. Jeżeli to nie
pomaga – nie pozostaje ci nic innego jak tylko zwiększyć dawkę np. postawić
na dziobie całą skrzynkę zamiast jednej butelki.
Skróć linki trapezowe i
podwyższ bom. Trapez wbrew powszechnym opiniom nie wyręcza rąk (choć
przy okazji tak się dzieje) lecz jego głównym zadaniem jest transfer masy
deskarza na maszt, a w konsekwencji na środek deski. Aby dobrze spełniał tę
rolę musi być odpowiednio wyregulowany. Jeżeli linki trapezowe są zbyt
długie, a przy tym bom jest umiejscowiony zbyt nisko to zamiast leżenia nad
powierzchnią wody występuje tendencja do siedzenia. W skrajnym przypadku
„cztery litery” uderzają o fale, stwarzając
dodatkowy niepotrzebny opór.
Zmniejsz rozstaw i
wyprostuj ramiona. Optymalne ustawienie dłoni na bomie to szerokość
barków – wciąż masz kontrolę nad żaglem i możesz się dalej wychylić. Podobny
efekt uzyskuje się prostując ramiona.
Płyń płasko. Jeżeli nie
pływasz w footstrapach to masz naturalną tendencję do zapierania się stopami
o burtę nawietrzną. Wywieranie nacisku na krawędzie jest jedną z technik
ułatwiającą żeglowanie pod wiatr. Przytopiona burta działa podobnie jak
miecz jednak wpływa na znaczną redukcję prędkości. Staraj się utrzymywać
deskę płasko odpowiednio regulując obciążenie pięt i palców.
Kontroluj aktywną
powierzchnię żagla. W przeciwieństwie do pływania słabowiatrowego
wybieraj żagiel masą swojego ciała zamiast tylną ręką. Nie przesadzaj jednak
w zbytnim przechyleniu pędnika na
nawietrzną. Staraj się pochylać żagiel na
tyle na ile jest to konieczne aby nie utracić równowagi. Pływanie tuż nad
taflą wody wygląda może efektownie ale w ten sposób redukowana jest aktywna
powierzchnia żagla wystawiona na działanie wiatru. Jeżeli jesteś w stanie
zrównoważyć większą silę pozwól żaglowi przyjąć bardziej pionową postawę.
Podciągnij deskę stopami.
Żeglując w strzemionach i trapezie masz jeszcze możliwość podciągnięcia
deski stopami. Strzemiona w tym wypadku będą spełniały identyczną rolę jak
„noski”, w które kiedyś był
zaopatrzone pedały roweru wyścigowego, a teraz
zastępuje je SPD.
Domknij żagiel.
Zlikwidowanie prześwitu między deską, a likem dolnym zwiększy znacznie siłę
ciągu twojego żagla. Cel ten osiągniesz pracując nad właściwą postawą.
Jeżeli opisana wyżej terapia
nie pomaga, pozostaje dieta, albo przynajmniej przejście na mniej
kaloryczne piwo. Jeżeli mimo wszystko nie uda się zmniejszyć obwodu mięśnia
piwnego nawet o centymetr to
też nie ma tragedii. W końcu Wojtek i Bjorn nie
należą do ułomków, a w swojej karierze zdołali wykosić niejednego anorektyka.